A że wykształcenie mam dalece odbiegające od krawieckiego, lekko nie jest:) Długo by pisać o straconych nerwach, zmarnowanych materiałach, frustracji i wyrwanych z głowy włosach. A jednak dalej walczę:) Podstawy szycia poznałam dzięki uprzejmości pewnej, sympatycznej Pani krawcowej. A teraz sama, metodą prób i błędów, oraz z pomocą książek i internetu (oj tak, to prawdziwa kopalnia wiedzy;)) staram się dalej rozwijać. Różnie to bywa, ale w końcu trening czyni mistrza i tego się trzymam :) Gdyby tylko jeszcze dobę dało się wydłużyć...
Obecnie szyję głównie rzeczy dla maluszków - m.in. poduchy, kocyki, przytulaki - lub dla domu. Ale, i z szyciem ubrań chciałabym się powoli oswajać:) Wprawdzie jedna, własnoręcznie uszyta spódnica w szafie jest, ale to dawne dzieje.
Poniżej kilka zdjęć moich szyciowych poczynań :)
Jasiek do spania, dla mnie...
...dla męża.
Torba na zakupy
Słonikowa poducha (prototyp wymagający dopracowania;))
Na pewne rzeczy musi być odpowiedni czas i odpowiednia motywacja. Właściwie to na wszystkie :-)
OdpowiedzUsuńJakie równiutkie kwadraty paczłorkowe, bardzo estetyczne i kolorki smakowite. Jeśli tak będziesz szyła ciuchy dla siebie, to tylko pozazdrościć. Fajnie, że mogłaś się przy kimś przyuczać, mnie tego bardzo brakuje. Powodzenia!
Dziękuję :) Faktycznie, podstawy, które pokazała mi Pani krawcowa, stały się dobrą bazą dla dalszego rozwoju. Zaoszczędziły mi też sporo nerwów - szłam do krawcowej zupełnie zielona ;) Niestety od czasu nauki minął długi okres, w którym praktycznie w ogóle nie szyłam i nie utrwaliłam zdobytej wiedzy. Teraz znacznie lepiej wykorzystałabym potencjał takich zajęć :)
Usuń